Lista aktualności
Rocznica deportacji leśników i ich rodzin na Syberię – część II
… W końcu lipca lub na początku sierpnia dowiedzieliśmy się z gazet, że nasz rząd w Londynie z generałem Sikorskim na czele zawarł umowę z Sowietami, na mocy której wydana została przez Stalina amnestia dla wszystkich polskich więźniów politycznych, a wszyscy wywiezieni obywatele polscy automatycznie stają się gośćmi tego kraju na zasadzie ustawy międzynarodowej lub cudzoziemców.
… Całkiem przypadkowo dowiedziałam się, że w Tockoje jest jakiś punkt zborny byłych jeńców wojennych i że tam się coś organizuje…
… Nie namyślając się natychmiast sprzedałam jakąś sukienkę i za pozwoleniem władz kupiłam bilet. Jazda w tym czasie była bardzo uciążliwa –z trudem udało mi się wślizgnąć na górną półkę. W trzecim dniu nad wieczorem wysiadłam na stacji Tockoje.
Oczom nie wierzyłam! Na stacji roiło się od polskich mundurów… wprawdzie podniszczonych, ale za to na mizernych twarzach ich właścicieli była radość i entuzjazm. Podeszłam do grupy oficerów i po przywitaniu powiedziałam w jakim celu tu przyjechałam. Generał Tokarzewski zorientował się natychmiast i kazał mi wsiąść do tego samego pociągu i wysiąść na następnej stacji Buzułku. „Tam się znajduje główny sztab z gen. Andersem na czele i pani musi się jeszcze z nim zobaczyć, by dać mu informacje o waszej sytuacji. Rano odlatuje do Moskwy na konferencję ze Stalinem.” Wsiadłam z powrotem do pociągu i pojechałam… Noc już była ciemna kiedy wsiadałam na nieoświetlonej stacji. Do miasta było bardzo daleko i żadnej lokomocji, prócz swoich własnych nóg nie było. Jak doszłam do śródmieścia nie pamiętam… szli ludzie i ja szłam za nimi otoczona ciemnościami… Spodziewano się nalotów…
Ktoś wskazał mi budynek półoświetlony gdzie mieścił się sztab. Weszłam. Była godzina 11,45 i byłam niesamowicie zmęczona. Kazałam meldować się do generała. Dyżurny sierżant odpowiedział: przed chwila generał poszedł do hotelu spać. Poprosiłam o przewodnika i po niedługim marszu znalazłam się w hotelu. Generał Anders jeszcze nie spał i kiedy mnie zapytano kogo mają zameldować – powiedziałam bez namysłu: kobieta z Kazachstanu… Generał natychmiast kazał mnie poprosić.
Nastąpił okres wytężonej pracy i pomocy dla docierających ze wszystkich zakątków Rosji Polaków. Nie tylko żołnierzy, ale zesłańców z rodzinami. Byli to ludzie krańcowo wyczerpani.
W tym czasie syn Zbigniew zaciągnął się do armii generała Andersa i wraz z wujem wyjechał do oficerskiego obozu szkoleniowego w Taszkiencie. A 13 marca 1942 roku popłynął do Persji pozostawiając matkę i siostrę. Przez Teheran dotarł do Palestyny, gdzie zgłosił się do Polskich Sił Powietrznych stacjonujących w Wielkiej Brytanii. Jesienią 1942 roku znalazł się w Liverpoolu. Był niepełnoletni i marzenia o lotnictwie musiał porzucić. Jednak po odbytym szkoleniu wszedł w skład obsługi stacji radarowej gdzie służył do września 1945.
Po ewakuacji Armii Polskiej stosunki polsko-sowieckie drastycznie się pogorszyły. Co spowodowało między innymi aresztowani wielu pracowników ambasady RP, oskarżona o działalność antysowiecką i współpracę z obcym wywiadem. Jedna z aresztowanych przez sowietów była Urszula Muskus.
… Na dole stało auto a obok znajomy oficer NKWD. Zauważył mnie schodzącą i natychmiast podszedł do mnie; po uprzejmym powitaniu poprosił ażebym zachciała z nim pojechać do biura, gdzie główny naczelnik NKWD ma jakąś ważna sprawę do omówienia. Nie zdziwiło mnie to zaproszenie gdyż nieraz posyłani po mnie auto, gdy były nowe zarządzenia, dotyczące polskich obywateli, do omówienia z naczelnikiem.
… Po chwili auto ruszyło… zamiast zatrzymać się przed głównym wejściem budynku NKWD, zajechało bocznym wejściem na dziedziniec. Teraz byłam już przekonana, że tu jest coś niewyraźnie. Wyszłam z auta w towarzystwie oficera i czarnym wschodem znalazłam się w jego gabinecie. Poprosił mnie usiąść przed biurkiem, a sam po chwili wyciągnął z szuflady jakieś papiery i urzędowym głosem przeczytał, że jestem aresztowana na podstawie paragrafu No 6: SZPIEGOSTWO i że Polska Ambasada jest o tym powiadomiona. Po chwili wszedł główny naczelnik i oficer surowo zawołał: uwięziona wstać.
… około godziny 11-ej znów w towarzystwie oficera pojechałam do mojego mieszkania.
… Po skończonej rewizji oficer rozkazał ubrać się i iść z nimi. Odłożyłam do woreczka parę potrzebnych rzeczy do ubrania, pożegnałam znajomych i starą babuszkę, prosząc by chwilowo zajęła się moim dzieckiem; ona robiąc znak Krzyża Świętego powiedziała: idź w spokoju. Objęłam teraz moja małą, całowałam i tuliłam do siebie i naraz wzrok mój padł na obrączkę ślubną na moim palcu … zdjęłam ja włożyłam na jej mały paluszek. Dziecko rozpłakała się głośno … objęła mnie silnie i wołała: nie puszczę mamusi, nie puszczę.
Trzynastoletnia córka Grażyna codziennie chodziła do więzienia pragnąc spotkać się z matką. Nigdy jednak do takiego spotkania nie doszło. Podczas jednej z wizyt spotkała dawnego przyjaciela swojej matki, który zajmował się przygotowaniem wyjazdu polskich sierot z Rosji. Wyjazd nastąpił w lipcu 1942 roku. Przez Persje dotarli do Tanganiki, gdzie ulokowano ich w obozie uchodźców zorganizowany przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. W obozie dzieciom zapewniono naukę, a jeden z nauczycieli znających Grażynę jeszcze z czasów przedwojennych, wybudował dla niej i trójki innych dzieci, niewielki dom. Grażyna w 1948 roku zdała maturę i musiała podjąć decyzje dotyczącą jej dalszego życia. Wcześniej dowiedziała się, że jej brat żyje i mieszka w Wielkiej Brytanii. Rodzeństwu udało się spotkać ponownie w 1949 roku w Londynie.
Grażyna, co miesiąc wysyłała za pośrednictwem Czerwonego Krzyża list do matki. Jak się później okazało matka nie otrzymała żadnego listu.
Po aresztowaniu dla Urszuli zaczął się czas niewyobrażalnych cierpień, szykan i niepewności. Ciągnące się w nieskończoność dni, gdy nikt nie zaglądał do pojedynczej celi, w której ją osadzono. Jedynym urozmaiceniem były momenty gdy podawano śmierdzącą zupę. Po kilku tygodniach została przewieziona do Ałma Aty i zamknięta w kolejnym więzieniu. Po dwóch tygodniach rozpoczęło się śledztwo. Codziennie wzywano ją na przesłuchania, które trwały 16 do 20 godzin na dobę. Represje, obelgi, plugawe słowa, brak snu i powtarzające się pytania stały się na wiele tygodni czymś zwykłym. Po trzech miesiącach została przeniesiona do kolejnego więzienia, a następnie do obozu pracy NKWD. Śledztwo dawno się zakończyło, ale nikt jej nie przedstawił żadnego wyroku. Ciągle była przerzucana z miejsca na miejsce.
W 1948 roku Urszula poznała niemieckiego kapitana - Waltera, jeńca sowieckiego łagru, który był kompletnie wycieńczony, przerażony sytuacją w jakiej się znalazł, bez nadziei, że kiedykolwiek uda mu się wydostać i wrócić do kraju. Nie znał języka rosyjskiego, a skryte rozmowy z Urszulą pomagały mu przetrwać codzienność. Kolejna zmiana obozu na karny obóz dla kobiet, przerwała znajomość.
Jak zawiłe a zarazem dziwne są losy ludzkie, świadczyć może o tym ciąg dalszy tej znajomości. W 1950 roku Walter wrócił do Niemiec. Po powrocie napisał list do generała Andersa informując go o spotkaniu z Urszulą Muskus oraz z prośbą, aby odszukać jej dzieci. Adiutant generała Eugeniusz Lubomirski odnalazł dzieci i przekazał im kopię listu.
Dopiero w 1955 roku z „wiecznego zesłania” w Syberii, około 800 obywateli polskich wracało pociągiem do kraju i tym razem podróż, trwająca od 10 grudnia 1955 do 1 stycznia 1956 roku, odbywała się pierwszy raz od 15 lat na zachód. Urszula wracała drogą, którą w 1940 roku, jechała w przeciwnym kierunku w przepełnionym wagonie razem z córką i synem. O których losie nic nie wiedziała od 14 lat.
… Na dworcu oczekiwały mnie siostry – z radością i współczuciem rzuciliśmy się sobie w objęcia … Za pozwoleniem już władz polskich owinęły mnie kocem i zawiozły do swojego domu…
BYŁAM JUŻ WOLNĄ OBYWATELKĄ!!!!!!
Rodzina moja nie wiedziała nic o losie moich dzieci od 1947 roku. Po kilku tygodniach poszukiwania, znalazłam syna i córkę w Anglii i otrzymałam od nich pierwszy list. Zaczęliśmy robić starania o mój wyjazd do Anglii… lecz w ówczesnej politycznej sytuacji naszego Kraju było to nieosiągalne… Dopiero po zmianie jaka zaszła w październiku 1956 roku, gdy Gomułka objął ster rządu… otrzymałam w 1957 roku pozwolenie wyjazdu.
Pewnego dnia wyleciałam samolotem z Warszawy do Londynu i spotkałam dwoje dorosłych ludzi czekających na mnie. Ja ich nie poznałam… ale syn i córka poznali mnie od razu – dopiero po chwili jak zaczęłam wpatrywać się w ich twarze – rozpoznałam te drobne, malutkie rysy… tak dobrze znane i zachowane w pamięci.
Kiedy tuliłam do siebie moją córkę… ona cicho płakała – powiedziała: Nie płacz, przecież już wróciłam. Włożyła mi przy tym na palce moją ślubną obrączkę, którą włożyłam jej przed 15-tu laty… idąc do więzienia… Teraz ja się też rozpłakałam… też ze szczęścia.
Materiały zostały opracowane na podstawie wspomnień Urszuli i Petera Muskusa.